Quantcast
Channel: Na plasterki !!!
Viewing all 699 articles
Browse latest View live

(FANART) Pod choinką

$
0
0
Tegoroczny sezon świąteczny rozpoczynamy kartką, którą dostaliśmy od Przemka Świszcza. Kolejna niespodzianka już w poniedziałek.


(FANART) Opowieści Koka: Casablanca, odc. 1-7

$
0
0
Jonatan Rerych wrócił! Hurra!!! Nie dostał alzheimera, nie wyjechał na zmywak, nie wstąpił do jedynie słusznej partii. Jest z nami i znów rysuje. Stęskniliście się za nim? Stęskniliście się za nowymi "Opowieściami Koka"? No to macie dwa w jednym. Wrzucamy od razu siedem pasków, bo nie wiadomo kiedy dostaniemy następne. Aha, "Transylwania" poszła w odstawkę, ale to podobno tymczasowe.


Uwaga! Jutro kolejna niespodzianka.

Kajko animowany

$
0
0
Niech nas Swarożyc kopnie, jeśli to nie są najlepsze animacje Kajka, jakie kiedykolwiek widzieliśmy. Obrazki przysłał nam Krystian Krzychowicz. Więcej stworzonych przez niego ruchomych postaci znajdziecie na Deviancie, m.in. Tytusa, Asteriksa, Szninkla, Hugo i... radzieckiego Wilka. Czekamy na Kokosza, a może i resztę towarzystwa.


Następna świąteczna niespodzianka już jutro. Albo jeszcze dzisiaj :)

Kokosz animowany

$
0
0
Chcieliście Kokosza? Prosimy uprzejmie. W tym tempie za tydzień będziemy mieli całe Mirmiłowo!


Przypominamy, że autorem tego cacka jest Krystian Krzychowicz. Kilka jego gier możecie ściągnąć stąd, na przykład taką:

(FANART) Wesołego Kajka

(FANART) NSC Piotr tradycyjnie

Cud wigilijny

$
0
0
Wprawdzie żadne z moich zwierząt nigdy nie przemówiło w wigilijną noc, ale dziś jestem w stanie uwierzyć, że cuda jednak się zdarzają. Zobaczcie co Łamignat wygrzebał na Allegro.


Na wypadek, gdyby aukcja zniknęła, kopiujemy opis tego niesamowitego wykopaliska:
W 1973 namówiłem Janusz Christę, znanego wtedy czytelnikom wielkoformatowego gdańskiego "Głosu Wybrzeża"[chodzi oczywiście o "Wieczór Wybrzeża"], do drukowania komiksu w łódzkiej gazecie. Wracałem do redakcji z komiksem. To spotkanie opisałem w wydanej przed rokiem książce "Przez trzy epoki. Wspomnienia łódzkiego dziennikarza".
Pan Janusz Christa miał szybko nadesłać winietę zapowiadającą komiks. Nadeszła, ale była wielkości gazety, w której miała się ukazać. Poprosiłem o przysłanie drugiej, mniejszej - nadeszła, ale też była za duża i do tego w kolorze. Obie nie mogły być wykorzystane z powodu ograniczeń technicznych. Poprosiłem o przysłanie nowej. Zaproponowałem odesłanie poprzednio nadesłanych stron tytułowych. - Niech je pan oprawi i powiesi w domu. Daję je panu. - odpowiedział Janusz Christa.
Tak, niespodziewanie, stałem się ich właścicielem.

Wynika z tego, że plansza jest w posiadaniu pana Adama Lewaszkiewicza, byłego redaktora naczelnego "Expressu Ilustrowanego". Spróbujemy się z nim skontaktować, żeby wyjaśnić kilka zagadek związanych z łódzkimi przedrukami komiksów Janusza Christy (pisaliśmy o nich w artykułach z serii "2w1" i "Kosmozagadka"). Ale to dopiero za jakiś czas, a teraz zostawiamy Was sam na sam z pierogami i karpiem, życząc wszystkim WESOŁYCH ŚWIĄT!

Niesamowite przygody

$
0
0
Jedną z atrakcji naszej jubileuszowej wystawy były gabloty z okołokomiksowymi gadżetami. Czego tam nie było: klocki, karty, opakowania po serze, kasety magnetofonowe i wiele innych "nieoficjalnych" produktów, którymi przez dziesięciolecia obrosła seria o Kajku i Kokoszu. Była tam również gra planszowa, niestety kiepsko wyeksponowana z powodu ciasnoty. Zaprezentujemy ją dziś nieco bliżej i to od razu w dwóch wersjach - jednej pochodzącej z moich zbiorów, a drugiej (mniejsze pudełko, pierwsza edycja) wygrzebanej niedawno z najgłębszych zakamarków loszku Kaprala.


Gra "Niesamowite przygody" (w dwupaku z "Królem Dżungli") została wyprodukowana w połowie lat 90. przez poznańską firmę AS. Do jej kupna zachęcił mnie oczywiście obrazek na pudełku, żywcem przerysowany z okładki "Skarbów Mirmiła". Wewnątrz opakowania czekały na mnie kolejne, i to całkiem liczne atrakcje. Zacznijmy od instrukcji.


Instrukcja wygląda jak połączenie dwóch innych komiksów Christy. Na okładce straszy jeden z borostworów, a w środku mamy adaptację "Cudownego leku". Przeczytajcie zresztą sami:


Jak łatwo się domyślić, wygrywa ten, kto pierwszy wróci do króla z wodą życia. Nie wiadomo tylko po co królewscy synowie podejmują ryzyko, skoro bez cudownego leku i tak dostaliby po pół królestwa, w dodatku znacznie szybciej.


Na zdjęciu powyżej widzimy tekturowe żetony i specjalne pionki z postaciami (coś w rodzaju NPC). Dwóm znajomo wyglądającym postaciom wydawca dla niepoznaki nadał imiona "Troll" i "Zbójnik". Poniżej znajdziecie zestawienie całej planszy "Niesamowitych przygód" z oryginalnymi rysunkami z komiksów Janusza Christy. Jest tego trochę, więc gdyby coś nam umknęło, koniecznie dajcie znać w komentarzach.


Na koniec zostawiłem pewien humorystyczny napis na pudełku. Dowcip był zapewne niezamierzony, ale i tak nieźle wyszedł.


Za pomyślność!

$
0
0
Wszystkim naszym czytelnikom życzymy szampańskiej zabawy i pomyślności w Nowym Roku!


Tylko pamiętajcie, żeby nie pomylić beczek. Ta z kapustą przyda się raczej na jutro.

Tajemnica "Złota Mirmiła"

$
0
0
Wracamy dziś do tematu rzekomego zwiastuna "Złota Mirmiła" z łódzkiego "Expressu Ilustrowanego" (pisaliśmy o tym w Wigilię). Dlaczego rzekomego? O tym właśnie opowiemy w poniższym artykule.

I PO BALU...
Rysunek wypłynął tuż przed świętami na Allegro. Był w posiadaniu pana Adama Lewaszkiewicza, dziennikarza "Expressu" w latach 1970-1990 (od 1973 zastępca red. nacz., od 1981 red. nacz.). Niestety, nie udało nam się zrobić porządnych skanów dla potomności. Zanim dotarliśmy do Łodzi, oba rysunki zostały sprzedane (bo są dwa, ale o tym za chwilę). W imieniu całej fanowskiej braci zwracamy się zatem do szczęśliwego nabywcy z prośbą o kontakt i podzielenie się skanami. Do prośby dołącza się wnuczka Janusza Christy, Paulina.

Udało nam się za to kupić książkę pana Adama pt. "Przez trzy epoki. Wspomnienia łódzkiego dziennikarza", w której cała strona poświęcona jest Januszowi Chriście, a kolejne cztery - legendarnym koszulkom z kadrami "Kajka i Kokosza". Niedługo napiszemy o tym nieco szerzej.

ORYGINAŁ CZY PODRÓBA?
Po publikacji znaleziska spotkaliśmy się z opiniami podważającymi autentyczność rysunku. Wątpliwości było sporo: a to że czcionka nie taka, a to że postacie, a to kolory. Co prawda nie widzieliśmy oryginału, ale na nasze oko wygląda to jednak na robotę Christy. Redaktor Lewaszkiewicz zapamiętał, że rysunek miał być zapowiedzią pierwszej historyjki o Kajku i Kokoszu na łamach "Expressu", ale nie nadawał się do publikacji z powodu ogromnych rozmiarów (tak jakby nie można go było zmniejszyć do druku). Przypomnę, że "Złoto Mirmiła" (wcześniej "Złote prosię", później "Złoty puchar") zaczęło się w Łodzi ukazywać 31 maja 1973, zaledwie tydzień po zakończeniu publikacji w "Wieczorze Wybrzeża" i dwa dni po pierwszym odcinku "Szranków i konkurów". Styl Christy dość mocno wtedy ewoluował, łatwo więc będzie zweryfikować, czy po 40 latach pamięć nie zawiodła red. Lewaszkiewicza.


AFRO I WĄSY
Najbardziej nie pasuje nam Mirmił. W 1973 r. wyglądał zupełnie inaczej - nosił długie, proste włosy, a jego szyszak miał tylko dwie pionowe listwy. Fryzurę afro książę zapuścił dopiero w "Wojach Mirmiła" (WW, lato 1974), a wąsiska wydłużył sobie jeszcze później, w "Wielkim turnieju" (ŚM, lato 1976). Tam też spuchł mu nos, który wcześniej był raczej wąski. Tak jak na łódzkim obrazku mógł wyglądać nie wcześniej niż w drugiej połowie 1976 r., czyli ponad trzy lata później.

"Złote prosię", do maja 1973"Szranki i konkury", czerwiec 1973"Woje Mirmiła", od lipca 1974
"Wielki turniej", od czerwca 1976"Na wczasach", od stycznia 1977Zwiastun "Złota Mirmiła" (?)

KRÓTKA SZLAFMYCA
Kolejną wskazówką jest czapka Kajka. Do albumu "Na wczasach" miała ona krótki, zadarty w górę szpic, dokładnie taki jak na łódzkim rysunku. Tak samo wyglądała w pierwszym odcinku "Zamachu na Milusia" z "Relaxu" (marzec 1977), ale już w drugim epizodzie Christa wydłużył jej czubek i dorysował dodatkowe zagięcie (lipiec 1977), i potem kolejne (grudzień 1977), co ostatecznie upodobniło czapeczkę do szlafmycy. Za górną granicę powstania zwiastuna możemy zatem przyjąć końcówkę roku 1976, oczywiście biorąc pod uwagę cykl wydawniczy "Relaxu". Tak oto czapka Kajka i afro Mirmiła zawęziły nam zakres dat do zaledwie kilku miesięcy.

"Relax" nr 4, marzec 1977"Relax" nr 8, lipiec 1977"Relax" nr 13, grudzień 1977

DYSKOTEKOWE LOGO
Obecne logo "Kajka i Kokosza" obowiązuje dopiero od 1981 r., kiedy to po raz pierwszy pojawiło się na okładce podwójnego KAW-owskiego albumu "Szkoła latania/Wielki turniej" (rok produkcji 1978, taki był cykl wydawniczy). Wcześniej, w "Wieczorze Wybrzeża", a więc do połowy 1975 r., rysownik w ogóle nie używał żadnego logo, a w "Świecie Młodych" i "Relaksie" stosował rozmaite warianty czerwonych literek z czarną obwódką.

1) "Świat Młodych" 1975
2) "Złoto Mirmiła" (?)
3) "Relax" 1977
4) Album KAW 1981

Widniejący na łódzkim rysunku napis "Kajko i Kokosz" jest ewidentnie starszy od KAW-owskiego, ale na pewno nie jest wyjątkowy. Podobne literki znajdujemy na okładce "Kajtka i Koka w kosmosie" z 1974 r. oraz w 10. numerze "Relaxu" z września 1977. Była to po prostu jedna z wersji, funkcjonujących do czasu wykrystalizowania się ostatecznego logotypu.

"Kajtek i Koko w kosmosie", sierpień 1974"Zamach na Milusia", Relax nr 10, wrzesień 1977
Taka czcionka była charakterystyczna dla lat 1970. Plakat z "Gwiezdnych Wojen" (1977) można wręcz potraktować jako suplement do tekstu "Jak Kajtek i Koko zostali rycerzami Jedi".

ROZMIAR MA ZNACZENIE
Kiedy w Łodzi startowało "Złoto Mirmiła" (maj 1973) w gdańskim "Wieczorze Wybrzeża" ukazał się inny zwiastun Christy - do "Szranków i konkurów". Miał on wymiary 6,5 x 9,5 cm, czyli mniej więcej tyle, co kadr komiksowego paska. I to była norma w takich rysunkowych zapowiedziach. Christa rysował wówczas z niewielkim, 10-20% powiększeniem w stosunku do druku, zatem oryginał standardowego zwiastuna nie powinien być większy niż A6. Tymczasem łódzki rysunek ma wymiary 32 x 45 cm (A3). Jego powierzchnia jest 16 razy (!) większa od zwiastuna gdańskiego, przy czym "Express" był dwukrotnie mniejszy od "Wieczoru". Trudno uwierzyć, żeby tak wytrawny rysownik jak Christa, mający za sobą 15 lat pracy w popołudniówce, przygotował ilustrację na pół gazety!

"Wieczór Wybrzeża", 28 maja 1973"Pasowanie" (ok. 1974) z podobnym liternictwem i ornamentami

Jak wiemy, ostatecznie zamiast zwiastuna redakcja "Expressu Ilustrowanego" opublikowała dwie połówki widocznego poniżej dodatkowego paska. Pisaliśmy o tym w artykule z serii "2w1" oraz w "Powrocie do gwiazdozbioru Oriona".

Prawdziwy zwiastun "Złota Mirmiła", "Express Ilustrowany" 31 maja i 1 czerwca 1973

KOLOR... ALE PO CO?
Dochodzimy teraz do sprawy najciekawszej, czyli do drugiej ilustracji, tej kolorowej. W opisie aukcji na Allegro czytamy:
"Poprosiłem o przysłanie drugiej, mniejszej - nadeszła, ale też była za duża i do tego w kolorze. Obie nie mogły być wykorzystane z powodu ograniczeń technicznych".
No dobrze, ale po co Christa miałby rysować kolorową planszę do gazety, drukowanej wyłącznie w czerni i czerwieni? Coś mi tu mocno nie pasowało, zadzwoniłem więc do pana Adama z prośbą o zdjęcie. Oto co dostałem:


Po pierwsze, trudno to nazwać planszą, jest to co najwyżej szybki szkic. Po drugie, kolory postaci są identyczne jak w "Świecie Młodych", więc obrazek nie mógł powstać wcześniej niż w 1975 r. (ale to już wiemy). Wreszcie po trzecie, kolorowy bohomaz pasuje do czarno-białej planszy tylko w ogólnych zarysach, na pewno nie był ani kalkowany, ani nawet przerysowywany. Ileż to ja się namęczyłem, żeby naciągnąć na siebie poszczególne elementy obu rysunków i zachować proporcje. Nic z tego! Efekty tych moich prób widzicie poniżej.


Zaraz, zaraz... Czy ten obrazek czegoś Wam nie przypomina? Zerknijcie jeszcze raz na okładkę gdańskiego "Kajtka i Koko w kosmosie" kilka ekranów wyżej. Mamy tu bardzo podobny układ z geometrycznymi plamami bieli, zbliżone logo, taki sam podpis autora. Na nasze kolekcjonerskie oko wcale nie wygląda to jak zwiastun publikacji prasowej, tylko jak niezrealizowana lub odrzucona... okładka komiksowego albumu.

ALBUM, KTÓREGO NIE BYŁO
Jeśli nasza teoria jest prawdziwa, to pozostaje nam ostatnie pytanie: jakim cudem projekt okładki znalazł się w redakcji "Expressu Ilustrowanego", skoro powinien być w KAW-ie? Chyba, że... to nie KAW miał być wydawcą, ale właśnie łódzka popołudniówka - podobnie jak w 1974 r. wydawcą gdańskiego "Kosmosu" był macierzysty "Wieczór Wybrzeża". Dla "Expressu" też nie byłaby to pierwszyzna, bo już w 1971 r. gazeta wydała 32-stronicowy zeszyt "Wicek, Wacek i Polikarp" z przedrukami łódzkich komiksów prasowych, co pan Adam Lewaszkiewicz obszernie zrelacjonował w swojej książce.

Źródło: KomiksBaza.pl

Załóżmy więc, że red. Lewaszkiewiczowi pamięć spłatała figla. Minęło w końcu 40 lat, a po takim czasie wspomnienia lubią się zacierać. To, co teraz napiszę, jest już czystą spekulacją, jednak całe "Na plasterki!!!" są w tej sprawie zgodne. Naszym zdaniem mogło to wyglądać tak:
  • Rozpoczęta w 1973 r. publikacja "Złota Mirmiła" okazuje się być wielkim sukcesem. Nakład "Expressu" rośnie.
  • Natychmiast po zakończeniu tej historyjki, w kwietniu 1974 "Express" rozpoczyna przedruk kolejnego komiksu Christy - "Kajtka i Koka w kosmosie", pod zmienionym tytułem "Robot BX-27". Tłumy szaleją.
  • W 1975 red. Lewaszkiewicz idzie za ciosem i uruchamia produkcję gazetowych T-shirtów z kadrami "Kajka i Kokosza". Koszulki robią karierę nie tylko w Łodzi, ale także w Bułgarii, Związku Radzieckim i na Węgrzech.
  • Następnym krokiem ma być zeszyt komiksowy "Złoto Mirmiła", zrobiony na wzór gdańskiego "Kosmosu" i łódzkiego "Wicka i Wacka". Nie wykluczone, że był to pomysł samego Christy, a nie redakcji "Expressu".
  • Pod koniec 1976 r. Christa przygotowuje czarno-biały projekt okładki i prosi redakcję o wykonanie blaudruku, żeby móc nałożyć kolor. Christa pracował wtedy w "Świecie Młodych" i blaudruki były już dla niego standardem. Niestety "expresiak" ukazywał się w dwóch kolorach i jego drukarnia nie znała tej technologii. Zapada decyzja, żeby zamiast pełnego koloru zastosować kilka płaskich apli (zieleń, pomarańcz itd., jak w "Wicku i Wacku").
  • Zamiast blaudruku Christa przygotowuje dla "Expressu" barwny szkic. Plansza z kreską jest w Łodzi, więc rysownik musi odtworzyć ją z pamięci. Szczegóły nie są zresztą ważne, bo szkic ma być tylko wskazówką dla łódzkich grafików jak mają nakładać poszczególne kolory.
  • Z nieznanych przyczyn pomysł wydania albumu upada. Christa związany jest na stałe aż z dwoma periodykami: ze "Światem Młodych" (wydawanym przez MAW) oraz "Relaxem" (KAW). Być może to właśnie redakcja któregoś z nich torpeduje łódzki projekt, chcąc mieć wyłączność na "Kajka i Kokosza".
  • W marcu 1977 "Express" niespodziewanie przerywa druk "Robota BX-27". Ostatnie dwa odcinki dorysowuje anonimowy łódzki grafik, byle tylko jak najszybciej zakończyć komiks. Wygląda jakby redakcja rozstała się z Christą w nienajlepszej atmosferze, co mogło być spowodowane wycofaniem się którejś ze stron z publikacji zeszytu.
  • W 1980 r. MAW rzeczywiście drukuje swoje pierwsze pełnowymiarowe albumy komiksowe, zaczynając od "Na co dybie w wielorybie..." Tadeusza Baranowskiego oraz "Przygód Jonki, Jonka i Kleksa" Szarloty Pawel. Rok później KAW także wydaje swój pierwszy album, a jest nim... podwójny "Kajko i Kokosz".
I co, trzyma się to kupy? Hegemon poszedł w tych spekulacjach jeszcze o krok dalej i odtworzył przypuszczalny wygląd okładki. Im dłużej patrzymy na ten obrazek, tym bardziej nam żal, że najstarszy album o Kajku i Kokoszu nigdy nie stanął na naszych półkach. Ech, pięknie by tam wyglądał...


Panu Adamowi Lewaszkiewiczowi serdecznie dziękujemy za zdjęcie i przepraszamy za falstart.

Koko żyje!

(FANART) Opowieści Koka: Casablanca, odc. 8-13

$
0
0
Strasznie długo nie było u nas Koka. Już zaczynaliśmy się martwić, że coś sobie zrobił... ale wtedy dotarła do nas kolejna porcja fanowskich pasków Jonatana Rerycha. Początek historyjki znajdziecie tutaj.

Zbójcerz animowany

$
0
0
Dziś kolejna odsłona niesamowitych animacji Krystiana Krzychowicza. Za nami Kajko i Kokosz, a przed nami...? Niestety, wszystkiego pokazać nie możemy, ale uwierzcie - będzie się działo!

Wak wak!

Kokosz pomalowany

$
0
0
Na Deviancie pojawiła się kolejna przymiarka do tajemniczego projektu Krystiana Krzychowicza. Za nami Kajko, Kokosz i Zbójcerz, a tym razem znów Kokosz, za to porządnie pomalowany.


Christa i wojsko

$
0
0
Prezentujemy najnowsze znalezisko Adama Ruska, wygrzebane ze zbiorów Biblioteki Narodowej. Rysunek wypłynął zupełnie przypadkowo (jak zwykle), przy okazji kwerendy prac Jerzego Wróblewskiego w prasie wojskowej. Poniższy skan pochodzi z ostatniej strony tygodnika "Żołnierz Polski" nr 45/1961.


Jak sugeruje tytuł rubryki, żarcik powinien być przedrukiem z którejś z wojskowych gazet: "Głosu Żołnierza", "Bandery", "Granicy", "Wiraży" lub "Żołnierza Polski Ludowej". Tymczasem ukazał się on kilka tygodni wcześniej w cywilnym "Tygodniku Morskim" (nr 39/1961), z którym Christa współpracował w latach 1960-1961. Pierwodruk prezentujemy na poniższym zdjęciu.


A zatem w jaki sposób rysunek znalazł się w prasie wojskowej? Tego nie wiemy, ale przypuszczamy, że miał z tym coś wspólnego Adam Kołodziejczyk, który w owych czasach pracował w "Żołnierzu Polskim" (o tym etapie kariery pułkownika Kołodziejczyka pisaliśmy po łódzkim festiwalu). Pan pułkownik przez półtorej dekady pełnił rolę nieformalnego impresaria Christy, a jego nazwisko figuruje niemal na wszystkich albumach z lat 1976-1991, w których pojawiały się komiksy sopockiego rysownika - najpierw jako redaktor magazynu "Relax" (1976-1981) i rzekomy scenarzysta "Gucka i Rocha", potem jako redaktor serii "Kajko i Kokosz" i "Kajtek i Koko" w KAW-ie (1981-1989), Zespole i Roju (1990), a wreszcie jako wspólnik Christy w firmie Adarex (1991). Mimo dzielących ich różnic światopoglądowych, przyjaźnili się przez cały okres komiksowego boomu lat 80. i narodziny gospodarki rynkowej, a ich drogi rozeszły się dopiero po bankructwie Adarexu na początku wielkiej komiksowej smuty lat 90.

Rysunek znaleziony przez Adama Ruska wydaje się rzucać nowe światło na tę znajomość. Kto wie, czy obaj panowie nie znali się już na początku lat 1960. i czy to nie Kołodziejczyk ściągnął Christę do "Relaxu"? A może nawet polecił go rok wcześniej do "Świata Młodych", bo jak sam twierdził w niepublikowanym wywiadzie udzielonym Ruskowi [patrz: "Magazyn Relax (1976-1981) i jego losy"], KAW przymierzał się do stworzenia magazynu komiksowego już w 1974 r.

Józef Stalin wśród piratów

$
0
0
Dokładnie 63 lata temu "przestało bić serce wodza ludzkości - Wielkiego Stalina". Następnego dnia polska prasa wykazała się zdumiewającą jednomyślnością, w niemal identycznych słowach informując o tym czytelników. W zakładach pracy odbyły się okolicznościowe wiece, w szkołach - pogadanki, poeci prześcigali się w pisaniu epitafiów, a Katowice tymczasowo przemianowano na Stalinogród. Wszystko to przy akompaniamencie żałobnej muzyki z radioodbiorników i podniosłych odezw w Kronice Filmowej. Trzy lata później "wódz ludzkości" został zrzucony z piedestału przez Chruszczowa i przyszła odwilż, a z nią jazz i komiksy.


Rocznica nie jest co prawda okrągła, ale i tak postanowiliśmy ją uczcić, bo oto niedawno trafiło do nas niezwykłe wykopalisko. Przed Wami karykatura Stalina, wykonana przez samego Janusza Christę, a odkryta przez Przemka Sorokę na odwrocie 134. paska "Kajtka i Koka wśród piratów". Rysunek powstał więc prawdopodobnie w 1962 r.


Stalina da się rozpoznać natychmiast, ale kim jest jego towarzysz, wyglądający jak skrzyżowanie Berii z Trockim? Przemek Soroka twierdzi, że to wczesna wersja detektywa Luxa, który pojawił się w odc. 62 komiksu (na dole z lewej), po czym zniknął na kilka miesięcy i powrócił w odc. 115 ze znacznie bardziej obfitym wąsem (na dole z prawej).


Znalezisko wydaje się potwierdzać tezę Arkadiusza Florka (patrz: ""Zbójcerze ze wschodu", "Rewolucjoniści w Mirmiłowie"), jakoby Christa miał zwyczaj przemycania w swoich komiksach politycznych aluzji. A nawet jeśli nie do końca, to my i tak będziemy się trzymać tej wersji.

Ale głupi ci barbarzyńcy

$
0
0
Kiedy ostatnio szukałem zagranicznych "kuzynów" Kajka i Kokosza, natknąłem się na kapitalną ciekawostkę. To, co widzicie poniżej, to nie przedruk "Asteriksa legionisty", tylko włoski komiks, w którym Rzymianie są dobrzy, a barbarzyńcy źli. Krótko mówiąc: "Asteriks" na opak. Seria nosi tytuł "Tribunzio", a jej autorami są: Vezio Melegari, Carlo Triberti (scen.) i Leone Cimpellin (rys.). Komiks ukazywał się w latach 1966-1971 na łamach "Corriere dei Piccoli" (cotygodniowy dodatek "Corriere della Sera"). Materiału wystarczyłoby w sumie na jakieś pięć albumów!


Włoski rysownik starał się maksymalnie upodobnić swój komiks do francuskiego pierwowzoru i trzeba przyznać, że udało mu się to znakomicie. Więcej plansz znajdziecie na blogu "Corrierino e Giornalino". Naprawdę warto je obejrzeć (na dole stron klikajcie w "Post più vecchi").


I co, fajny "Asteriks" bez Asteriksa? Mam z tego znaleziska niemal taką frajdę, jakbym odkrył komiks o samych Zbójcerzach bez Kajka i Kokosza. Chwileczkę... ale przecież jest już komiks o samych Zbójcerzach bez Kajka i Kokosza. Narysował go Sławek Kiełbus do scenariusza Rafała Skarżyckiego, jakieś 10 lat temu. Co prawda tylko dwie plansze, ale jednak!

Ale sprytni ci Germanie

$
0
0
Podążając tropem zagranicznych kuzynów Kajka, Kokosza i Asteriksa, tym razem odwiedzimy byłą RFN, czyli Niemcy zachodnie. Od wczesnych lat 50. na tamtejszym rynku komiksów dla dzieci niepodzielnie królował Rolf Kauka, zwany "niemieckim Waltem Disneyem". Kauka wydawał magazyny komiksowe (łączny nakład ok. 750 mln zeszytów), kręcił kreskówki i produkował gadżety, a swój towar eksportował na całą Europę i pół Ameryki Południowej. Jego sztandarowa seria "Fix und Foxi" znana była nawet w PRL-u i ZSRR dzięki historyjkom z gum do żucia, wyglądającym jak kultowe "donaldówki". Sukces swojego cartoonowego imperium Rolf Kauka w dużej mierze zawdzięczał rysownikom ściągniętym z Jugosławii, Włoch i Hiszpanii. Kauka zmarł w 2000 r., ale jego biznes kręci się dalej - w 2014 r. powstał nawet kanał telewizyjny "Fix & Foxi TV", na którym obejrzeć można zupełnie nowe przygody dwóch wesołych lisków.

SIGGI UND BABARRAS
Początkowo komiksowe gazetki Kauki miały być konkurencją dla "Kaczorów Donaldów" - stąd zwierzęcy bohaterowie i amerykański format zeszytów. Od magazynów disnejowskich różniły się tym, że drukowały nie tylko własny materiał, ale także hity z importu, np. "Sprycjana", "Tintina" i "Smerfy". W ten sam sposób na rynek niemiecki trafił także "Asteriks", publikowany od 1965 r. na łamach dwutygodnika "Lupo modern". Z tym, że właściwie był to zgermanizowany produkt asteriksopodobny, bo z prawdziwego "Asteriksa" zostały same rysunki. Kauka zmienił tytuł na "Siggi und Babarras", akcję przeniósł do Bonn, a subtelne francuskie żarciki zastąpił niewybrednym politycznym "humorem". Uderzo z Goscinnym tak się wściekli, że w 1966 r. wytoczyli Kauce proces, wstrzymali mu licencję i zażądali autoryzacji przekładów.


FRITZE BLITZ UND DUNNERKIEL
Kauka chwilowo wylądował na lodzie, ale szybko znalazł rozwiązanie. W zasadzie potrzebował tylko rysunków, więc zlecił je Branimirowi Karabajićowi, i tak oto w 1967 r. powstał niemiecki ersatz "Asteriksa" pt. "Fritze Blitz und Dunnerkiel". Podobni byli bohaterowie, przeciwnicy, a ponoć nawet fabuła. Uderzo z Goscinnym wściekli się jeszcze bardziej i wytoczyli Kauce drugi proces, tym razem o plagiat, ale przegrali. Przedsiębiorczy Niemiec poczuł się tak pewnie, że w czwartym odcinku przywrócił bohaterom stare imiona Siggi i Babarras, śmiejąc się Francuzom w twarz. Ten niechlubny rozdział w historii niemieckiego komiksu do dziś jest przedmiotem dziennikarskich analiz i fanowskich drwin.


HERMANN TEUTONUS
Teraz robi się jeszcze ciekawiej. W 1969 r. Kauka przekazał serię nowemu rysownikowi Riccardo Rinaldiemu, który znacznie lepiej od Karabajića naśladował styl Uderza. Włoski grafik pracował jednak zbyt wolno i magazynowi zaczęło brakować materiału. Wtedy Kauka wpadł na genialny pomysł, żeby braki we własnej podróbie "Asteriksa" uzupełnić... planszami z "Tribunzia", czyli włoskiej podróby "Asteriksa". Na poniższych okładkach z pewnością rozpoznajecie sympatycznego Rzymianina z poprzedniego posta. Tribunzio również został zgermanizowany i przybrał imię Hermann Teutonus. W ten sposób powstał jedyny w swoim rodzaju komiksowy mash-up. Wyglądało to tak, że do obszernych epizodów "Tribunzia" scenarzysta Peter Wiechmann dopisywał po kilka stron z udziałem Fritze Blitza (oczywiście jako "Siggi und Babarras"), a ilustrował je Rinaldi w stylu Cimpellina. Cudowne, prawda?


FUROR TEUTONICUS
Po kilku latach Kauka znów wrócił do tematu. W 1974 r. na łamach kolejnego (a wciąż jakby tego samego) dwutygodnika "Primo" pojawiła się nowa seria "Die Teutonen" alias "Furor Teutonicus", uważana przez fanów za kontynuację "Fritze Blitza".


Scenarzystą znów był Wiechmann, a autorem rysunków Hiszpan Josep Marti, któremu udało się wywindować ten komiks na niebywale wysoki poziom. Kunszt rysownika najlepiej widać na oryginalnych planszach, wywieszonych w serwisie Comic Art Fans. W sieci udało mi się znaleźć tylko jeden kadr w kolorze i wypada on znacznie słabiej niż sama kreska. Aż żal, że ponad sto stron tego komiksu, jakie Marti wykonał w ciągu dwóch lat, nigdy nie doczekało się przedruku w formie albumu.


KNAX
Ostatni komiks, o jakim chciałem dziś opowiedzieć, ukazuje się od 1974 r. na terenie kilku europejskich krajów: od Norwegii po Francję. Producentem "Knaxa" jest studio Kipkakomiks, należące do Freda Kipki, który kiedyś był redaktorem u Rolfa Kauki i wspólnikiem Petera Wiechmanna, a potem wybił się na niepodległość. Seria wydawana jest jako dwumiesięcznik przez Spaarkassen, czyli niemiecki odpowiednik SKOK-ów.


"Knaxowi" znacznie bliżej do kameralnego "Kajka i Kokosza" niż do epickiego "Asteriksa". Miejscem akcji jest wysepka, na której toczy się ciągła awantura między mieszkańcami spokojnego miasteczka i zbójami z warownego zamku. Średniowieczny setting okraszono sporą dawką zabawnych anachronizmów. Disnejowską kreskę i superdynamiczne kadrowanie komiks zawdzięcza hiszpańskim rysownikom, na których Kipka (podobnie jak Kauka) oparł działalność swojego studia.


Na deser zostawiłem ciekawostkę, znalezioną w jednym z numerów "Knaxa", jakie mam w swojej kolekcji. Widoczne poniżej komiksy ukazały się niemal jednocześnie w 1988 r. (pierwsze KAW-owskie wydanie "Wojów Mirmiła), kiedy w RFN odbywały się mistrzostwa UEFA. Wiemy jednak z całą pewnością, że Christa narysował swoją okładkę co najmniej rok wcześniej, o czym Łamignat pisał w artykule z serii "2w1". I co my mamy o tym sądzić?


W następnym odcinku pojedziemy do NRD!

Zgadywanka świąteczna

$
0
0

Oto najprawdziwszy rysunek Janusza Christy, trochę tylko podrasowany przez Hegemona. Pamiętacie skąd pochodzi? Swego czasu jego szkic pojawił się nawet na naszym blogu.
Viewing all 699 articles
Browse latest View live