Quantcast
Channel: Na plasterki !!!
Viewing all 695 articles
Browse latest View live

Jutro premiera miniaturek

$
0
0
Gablotkę z miniaturkami z "Kajka i Kokosza" znajdziecie w sobotę i niedzielę na stoisku Polskiego Stowarzyszenia Komiksowego (stoisko 334/G), tuż przy wejściu na Warszawskie Targi Książki i towarzyszący im Festiwal Komiksowa Warszawa. W sobotę od rana każde dziecko, które weźmie od nas kupon i prawidłowo zaznaczy 6 postaci z naszej kolekcji, otrzyma w nagrodę zestaw naklejek na minifigurki. Konkurs będzie trwał do wyczerpania nagród (ufundowanych przez PSK). Szukajcie takiego plakaciku:


Planujemy też znacznie trudniejszy konkurs dla dużych fanów, którzy chcieliby pobawić się klockami. "Dorosła" edycja konkursu prawdopodobnie odbędzie się w sobotę ok. 16:00, ale na razie nie możemy jeszcze podać szczegółów. Zaglądajcie na bloga i facebooka, sytuacja jest dynamiczna.

Nasze figurki narodowe

$
0
0
Co tu dużo gadać, w miniony weekend daliśmy niezłego czadu. Wystawa "Kajko i Kokosz w krainie LEGO®", mimo mikroskopijnych rozmiarów, zrobiła na Stadionie Narodowym autentyczną furorę. Ale czy mogło być inaczej, skoro figurki LEGO są takie słodkie, a zbudowane z klocków chatki po prostu chciałoby się zjeść?

Foto: Gildia

Trochę się obawialiśmy, że za pomocą bardzo oszczędnych środków nie uda się oddać ducha rysunków Janusza Christy, ale nie mieliśmy racji. Wszystkie te uproszczone, kanciaste postacie i domki okazały się doskonale rozpoznawalne, co przetestowaliśmy na ochotnikach.

Foto: Gildia

Pomysł prezentacji projektu na Warszawskich Targach Książki, czyli poza komiksowym gettem, też okazał się być strzałem w dziesiątkę. Nasza gablota stała chyba w najlepszym miejscu, jakie mogliśmy sobie wymarzyć - na stoisku Polskiego Stowarzyszenia Komiksowego, zaraz za głównym wejściem na imprezę, na przecięciu strefy komiksowej ze strefą dziecięcą. Niemal każdy, chciał czy nie chciał, musiał przejść obok naszej ekspozycji. Mijające nas dzieci krzyczały "o, Lego!!!", dorośli "o, Kajko i Kokosz!" i w rezultacie mieliśmy tam istne oblężenie. Wyglądało to mniej więcej tak:


Dodatkowym magnesem był konkurs "kto jest kim na figurkach?", rozegrany w dwóch kategoriach: juniorów i seniorów. Przygotowaliśmy dwa typy konkursowych kuponów, osobno dla każdej grupy wiekowej. Zadanie dla dzieci było dość łatwe, bo nie chcieliśmy, żeby opuszczały stoisko z pustymi rękami. Należało wybrać 6 imion figurek spośród 12 wymienionych na kuponie. W rozwiązaniu zagadki pomagali rzecz jasna rodzice, wujkowie, ciocie i trochę my, jeśli zaszła taka potrzeba (na zdjęciu pan w żółtej koszuli pomaga chłopcu wypełniać kupon). Zabawa była przednia, dorośli z zakamarków pamięci wygrzebywali imiona bohaterów z dzieciństwa. Wyniki tego "narodowego testu" były dla nas zaskakujące. Okazało się, że wśród obecnych 30/40/50-latków absolutnie wszyscy znają "Kajka i Kokosza". Nawet osoby, które pędząc po książki i autografy tylko mijały naszą gablotkę, na jej widok uśmiechały się z błyskiem w oku. Nie zaobserwowaliśmy wyjątku od tej zasady. Szeroko uśmiechała się również pani Beata Tyszkiewicz, ale może pomyliła mnie z jakimś znanym aktorem.


Nie mniej ważne od samej zabawy była oczywiście radość z nagród, co nieźle widać na powyższym zdjęciu. Ze strony sponsorów spotkaliśmy się z wyjątkową hojnością. Polskie Stowarzyszenie Komiksowe ufundowało ponad sto zestawów naklejek, dzięki którym można zmienić figurki LEGO w osiem głównych postaci z "Kajka i Kokosza" (dokładnie tak jak my to zrobiliśmy, tylko lepiej, bo jakość naklejek PSK jest znacznie wyższa niż w wystawowych prototypach). Od wydawnictwa Egmont dostaliśmy całe pudło komiksów Christy, a w nim 22 "Kajki i Kokosze" i 6 opasłych "Kajtków i Koków". Jakby tego było mało, TissoToys dorzuciło trzy zestawy figurek z serii "Kajko i Kokosz". Komiksy na bieżąco losowaliśmy wśród dzieciaków, a twardookładkowe albumy i figurki wręczyliśmy laureatom dorosłego konkursu. Do godziny 16:00 w sobotę udało nam się rozdać prawie wszystko, ku ogromnej uciesze zwycięzców, fundatorów i nas samych. Prawie wszystko, bo po odbiór nagród nie zgłosili się dwaj dorośli uczestnicy: Adam i Krzysztof, których prosimy o kontakt mailowy.


Dla "seniorów" przygotowaliśmy znacznie trudniejsze zadanie konkursowe, niż dla dzieci. Dorośli uczestnicy dostawali puste rubryczki, w których z pamięci musieli wpisać 12 imion figurek, żeby dostać naklejki, a jeszcze więcej, jeśli chcieli zawalczyć o nagrody główne. Najambitniejsi zawodnicy co jakiś czas pędzili na stoisko antykwaryczne po albumy i szukali w nich zapomnianych imion. Zabiegi te dały niezwykłe efekty. Zwycięzca konkursu (na zdjęciu pierwszy z lewej) na 20 postaci prawidłowo odgadł aż... 21. Jak to możliwe? Zapomnieliśmy o maleńkiej figurce ptaka, a kilku zawodników ją wypatrzyło i napisało, że to kruk Gdaś. Na zdjęciu widzicie zwycięski kupon w dorosłym konkursie i jeden z dziecięcych kuponów.


Mirmił był w trzech rozmiarach, ale liczył się tylko raz.

Na Targach spędziliśmy w zasadzie cały weekend, z przerwami na spanie i sobotnie afterparty. Po raz pierwszy braliśmy udział w imprezie komiksowej jako wystawcy, a nie publiczność czy prelegenci i okazało się, że różnica jest olbrzymia. Ale nie dramatyzujmy - mimo nieustannego młynu na stoisku (zwłaszcza w konkursową sobotę), udało nam się pogawędzić ze starymi znajomymi i tradycyjnie poznać kilka osób znanych nam dotąd tylko z maili. Tym razem z wirtualu do realu przeszedł m.in. Krzysztof Masiewicz oraz twórca strony nostalgia.pl. Spotkaliśmy też kuzynów z Francji, ale po bliższych oględzinach wyszło na jaw, że to nie Galowie, tylko urocze córki Bartka Kurca z Incala, startujące w cospleyowym konkursie. Panny Kurcówne konkurs oczywiście wygrały, a w nagrodę pojadą na wycieczkę do Parku Asteriksa pod Paryżem. Gratulujemy i zazdrościmy.

Hełmy są prawdziwe!!!Foto: Skład Główny

Ku naszemu zaskoczeniu, wiele zupełnie obcych osób podchodziło do nas z gratulacjami za znakomity pomysł i wykonanie miniaturek. Były to dla nas najprzyjemniejsze chwile na całej imprezie. Bardzo chcielibyśmy, żeby z tego pomysłu coś wyszło - żeby zestawy klocków "Kajko i Kokosz" trafiły do Waszych domów, a stworzone przez Janusza Christę postacie odzyskały wśród najmłodszych dawną popularność. Wiemy, że nie od nas to zależy, ale podczas Targów fani podsunęli nam kilka fajnych pomysłów na promocję projektu i zamierzamy z nich skorzystać. Prawdopodobnie będziemy musieli zacząć od szukania sponsora, który sfinansowałby zakupy kolejnych elementów i materiałów. Bez tego dalej nie ruszymy. Tymczasem rzućcie jeszcze raz okiem na nasze prototypy, bo jesteśmy z nich strasznie dumni.

Foto: TissoToys


I to już koniec naszej relacji z Komiksowej Warszawy 2014. Festiwalowej publiczności dziękujemy za wspólną zabawę i wyrazy sympatii, sponsorom za wspaniałe nagrody, a organizatorom z PSK i Conturu oraz naszym druhom z TissoToys za pomoc. Do zobaczenia w Toruniu!

W niedzielę figurki były już podpisane.

Boom! I po boomie?

$
0
0
Firma Wealth Solutions ogłosiła, że druga komiksowa aukcja Desy była gigantycznym sukcesem i zapowiedzią jeszcze większych sukcesów. Jednak zestawienie wyników obu aukcji nie napawa aż takim optymizmem. Jeśli lubicie cyferki, zapraszam do krótkiej analizy porównawczej. Ograniczymy ją do twórców kojarzonych z komiksem, a nie z ilustracją, żeby nie mieszać tych dwóch światów, sztucznie połączonych w ofercie Desy. Z marcowej aukcji weźmiemy pod uwagę obiekty do nr 41, a z majowej do nr 71, z wyłączeniem prac Dłużniewskiej i Lutczyna.
  • Suma cen wywoławczych w obu aukcjach była podobna, za każdym razem wynosiła ok. 127 tys. zł. Tyle tylko, że za tę kwotę w marcu Desa wystawiła 32 obiekty, a w maju 68. Oznacza to, że ceny wywoławcze zostały obniżone o 53% - z 4 do niecałych 2 tys. zł za obiekt. Zwróćmy jednak uwagę, że w marcu średnią nabijały absurdalnie drogie prace Bogusława Polcha, drastycznie przecenione za drugim razem.
  • Ceny transakcyjne spadły o 29% - z 4,7 do 3,6 tys. zł za planszę. Najbardziej, bo aż o 60%, obniżyły się ceny prac Christy: z 5,4 do 2,2 tys. zł. Gdyby nawet nie uwzględniać ceny okładki "Zwariowanej wyspy" z pierwszej aukcji, to spadek wyniósł 34%, czyli i tak sporo. Spadły też ceny drogiego Polcha (o 37%, tj. do poziomu 4,6 tys. zł) i taniego Raczkiewicza (o 20%, tj. do ok. 900 zł), a nawet "Klossa" (o 18%, tj. do ok. 3,9 tys. zł, nie licząc okładki).
  • Podczas ostatniej aukcji nie udało się sprzedać aż 18 prac (26% oferty), przy czym wcale nie tych najdroższych. W marcu było lepiej, nabywców nie znalazło tylko 6 obiektów (19%), w tym pięć to wspomniane już drożyzny Polcha, a jeden to również przeszacowany rysunek Raczkiewicza.
  • O ile w marcu Christa sprzedawał się na pniu za kwoty średnio 4-krotnie wyższe od cen wywoławczych, to w maju na 1/4 jego prac w ogóle nie było chętnych. Nie sprzedały się np. trzy unikalne tła do gry komputerowej "Kajko i Kokosz".
  • Całkowitą klapą okazało się wystawienie komiksów Andrzeja O. Nowakowskiego. Z sześciu prac nie "zeszła" ani jedna.
  • Umiarkowanym zainteresowaniem cieszyły się plansze Raczkiewicza, Szyszki i Różańskiego - "schodziły" po cenach wywoławczych, a i to nie wszystkie. Debiutująca w maju Szarlota Pawel osiągnęła niezbyt imponujący pułap ok. 1,8 tys. zł za planszę.
  • Na niemal niezmienionym, bardzo wysokim poziomie 8 tys. zł utrzymał się Papcio Chmiel. Prace Baranowskiego, po niezbyt udanym marcowym starcie, sprzedawały się średnio po 4,1 tys. zł.
  • Wśród majowych debiutantów prawdziwą sensacją był "Good Morning USA" Piotra Drzewieckiego, zakupiony za 3,8 tys. zł. Jednak na podstawie jedynego wystawionego komisu tego autora trudno wyciągać jakieś wnioski.
  • W maju nie udało się pobić marcowego rekordu, który wynosił 22 tys. zł za kreskę okładki "Kajtka i Koka". Najwyższa wylicytowana na majowej aukcji cena wyniosła 15 tys. zł za kompletną szwedzką okładkę "Klossa".

Czy na podstawie zaledwie dwóch aukcji można zaobserwować jakieś prawidłowości? Zapewne tak. Na przykładzie Christy widać, że początkowe szaleństwo, podsycane przez kampanię medialną, dość szybko się skończyło. W maju nikt już nie rzucał się na byle co, jak choćby na blaudruki (czego kompletnie nie mogliśmy zrozumieć). Druga oferta Desy była nieco bardziej zróżnicowana od pierwszej, dzięki czemu czytelniejsze stały się kryteria, jakimi kierowali się klienci. A są to raczej kryteria amatorsko-fanowskie, a nie inwestycyjne. Chętniej np. kupowano idące w setki, a nawet w tysiące, plansze z popularnego "Kajka i Kokosza" oraz "Kajtka i Koka", niż prawdziwe rarytasy z programu teatralnego (tylko 70 szt.) i gry komputerowej (24 szt.). Bodajże jedynym komiksem nabywanym z myślą o inwestycji jest niezbyt urodziwy "Kloss", którego ceny są bardzo wysokie i do tego bardzo wyrównane.


Wygląda to trochę tak, jakby zamiast spodziewanego tłumu zamożnych kolekcjonerów i inwestorów, na aukcję rzuciła się garstka słabo zorientowanych w temacie napaleńców, którzy dość szybko zaspokoili potrzeby i równie szybko wyczerpali swoje legendarne wolne środki finansowe. W tej sytuacji nie liczyłbym na przepowiadane po rozmaitych forach i blogach niebotyczne zyski dla rysowników młodszego pokolenia. Na razie w cenie jest sentyment, a nie walory artystyczne. Zainteresowanie komiksami starszymi, ale drugoligowymi także jest mizerne. Żeby drogo sprzedać oryginał, trzeba więc najpierw stworzyć dzieło kultowe, choć niekoniecznie wybitne.

Wracamy do Torunia

$
0
0
W najbliższy weekend zaprezentujemy się w Toruniu. Będzie to już drugi nasz występ w grodzie złych krzyżaków i dobrego astronoma. Rok temu braliśmy udział w Coperniconie, a teraz przed nami Dwutakt, zupełnie nowy konwent komiksowo-muzyczny. W sobotę o 17:00 poprowadzimy godzinne spotkanie z Pauliną Christą, wnuczką i jedyną spadkobierczynią naszego patrona, zatytułowane "Komiksowa archeologia, czyli co znaleziono w szafie Janusza Christy". Pokażemy mnóstwo nigdy wcześniej nie publikowanych szkiców, rysunków i innych szokujących rarytasów. Mocne wrażenia gwarantowane.

Z kolei w niedzielę o 13:00 przedstawimy nasz największy hit, czyli prezentację o "Kajtku i Koku w kosmosie", "Gwiezdnych Wojnach" i "Johnie Carterze" pod tytułem "Dawno, dawno temu w Wieczorze Wybrzeża". Powtarzamy ją w Toruniu na prośbę organizatorów, bo poprzednio sala na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika świeciła pustkami. W Łodzi co prawda przyszły tłumy, ale zawiódł sprzęt i wykład musieliśmy skrócić o połowę. Teraz mamy do dyspozycji aż dwie godziny i zrobimy wszystko, żeby przełamać tę passę.

Przywieziemy też nasze figurki i klocki LEGO, w tym sporo nowości, nie pokazywanych na Stadionie Narodowym. Instalację pn. "Oblężenie warowni toruńskiej" będzie można zobaczyć, jeśli tylko znajdzie się dla niej niewielka gablota, z czym podobno mogą być problemy.


Organizatorzy Dwutaktu przygotowali znacznie więcej około-christowych atrakcji. Podczas oficjalnego otwarcia imprezy (sobota, 14:30) wręczona zostanie nagroda za aktywność w dziedzinie komiksu polskiego, ufundowana przez Paulinę Christę. Nagroda nazywa się Złoty Puchar i wygląda jak... złoty puchar ze "Złotego pucharu".


Kolejną nagrodę będzie można zdobyć w bitwie komiksowej, odbywającej się pod hasłem "Szranki i konkury". Na zwycięzcę czeka oryginalny pasek Janusza Christy z komiksu "Dni Gdańska".


W czasie imprezy będzie też można kupić nowy, siódmy numer fanzina AKT, reaktywowanego po wielu latach przez Tomka Marciniaka. Okładkę zdobi sensacyjny rysunek Janusza Christy, przedstawiający nagą czarownicę Jagę. Zapraszamy do Torunia. Spotykamy się w Akademickim Centrum Kultury i Sztuki "OdNowa" przy ul. Jurija Gagarina 37a. Pełny program imprezy znajdziecie tutaj.

Złoty Puchar jest nasz!

$
0
0
Nigdy nie zgadniecie kto dostał Złoty Puchar... MY!!! Ha, to dopiero niespodzianka! Organizatorzy DwuTaktu zwabili nas do Torunia podstępem, mamiąc perspektywą poprowadzenia aż dwóch prelekcji, kusząc darmowymi obiadami, zwrotem kosztów podróży, gratisami itp. A na miejscu okazało się, że z rąk Pauliny Christy mamy odebrać wyróżnienie im. Janusza Christy za wyjątkową aktywność w dziedzinie komiksu polskiego. Hurra! Do tej pory nie możemy wyjść z szoku, tym bardziej, że wyróżnienie ma postać dwukilogramowej, mosiężnej repliki komiksowego złotego pucharu. I to repliki bardzo wiernej, dzięki rzeźbiarskiemu talentowi Piotra Śmiechosława Wojciechowskiego.


Dla mnie (Kaprala) nagroda ma dodatkową, sentymentalną wartość. To od lektury pasków "Złotego pucharu" zaczęła się moja przygoda z komiksem i jak widać trwa do dziś. Wzruszyłem się, więc już nic więcej nie powiem. Pooglądajcie sobie lepiej zdjęcia z gali.

Pierwszy z prawej Tomasz Marciniak (foto + dymki: Maciej Neumann)
Złoty Puchar jeszcze w rękach fundatorki Pauliny Christy i projektanta Śmiechosława...
... a tu już w naszych zbójeckich łapach (foto: Krzysztof Churski)

Na tym oczywiście DwuTakt się nie skończył. Impreza trwała dwa dni, i choć bardziej pasuje do niej określenie "kameralna" niż "masowa", to przez cały czas bawiliśmy się wyśmienicie. W sobotę poprowadziliśmy spotkanie z Pauliną Christą, w niedzielę opowiedzieliśmy o "Kajtku i Koku w kosmosie", wysłuchaliśmy wielu prelekcji i koncertu szopenowskiego, udzieliliśmy wywiadu dla KaZetu, a nawet wzięliśmy udział w sympozjum komiksologicznych. Możemy też potwierdzić, że miód ze Złotego Pucharu naprawdę smakuje wyjątkowo.

Spotkanie z Pauliną Christą pt. "Komiksowa archeologia". Z lewej krzyżak stara się o posadę zbójcerza

Podczas spotkania z Pauliną, oficjalnie przyjęliśmy ją do naszego naplasterkowego grona. Niestety, wszystkie fajne zbójeckie ksywy już dawno rozdzieliliśmy między sobą i został nam tylko... Oferma. Przyznacie, że i tak lepsze to niż np. Zbójcerz Numer 4. Na dowód naszych szczerych intencji wnuczce Janusza Christy wręczyliśmy drobny upominek, widoczny na poniższych zdjęciach. Wyobrażacie sobie kioskową kolekcję takich LEGO-gadżetów? Ech, pomarzyć...


Skoro już jesteśmy przy klockach, to po prostu nie mogliśmy się powstrzymać, żeby nie pokazać ich na DwuTakcie. Nasz projekt "LEGO Kajko i Kokosz" już dawno przestał być "LEGO", bo wykorzystujemy w nim również klocki innych firm, jak Cobi, Dromader, BrickArms, BrickWarriors i BanBao. To właśnie z takich kompatybilnych elementów zbudowaliśmy wieżę oblężniczą, taran i wóz. Potem ustawiliśmy je w instalację pt. "Oblężenie warowni toruńskiej", żeby trochę podlizać się kujawsko-pomorskiej publiczności.


Nasze minifigurki także poddaliśmy małemu liftingowi, w wyniku którego przemówiły cytatami z komiksów. Pomysł ten, który podpatrzyłem w LEGO, ale wykonałem chałupniczą metodą w stylu Adama Słodowego, wyjątkowo nam się podoba.


Wbrew wcześniejszym obawom, organizatorom udało się skądś zdobyć porządną gablotę, i to tak dużą, że po naszym malutkim Mirmiłowie hulał wiatr. Musimy chyba dorobić jeszcze kilka chatek, figurek, albo i całą dioramę, żeby nasze następne wystawy nie wyglądały tak łyso.


Na zakończenie przedstawiam zdjęcie rozmaitych trofeów przywiezionych z Torunia. Na samej górze leży książka dra Tomasza Marciniaka, która premierę miała podczas DwuTaktu (obok egzemplarz otwarty na rozdziale poświęconym Januszowi Chriście). Poniżej widzimy dyplom za zwycięstwo w konkursie dymkowym (pod spodem nagroda - "Na wczasach"), nowy numer zina AKT z oryginalnym rysunkiem Christy na okładce, program imprezy i ulotkę reklamową. Szkoda, że wysoki poziom festiwalowych wydawnictw i przesympatyczna atmosfera (za którą serdecznie dziękujemy całej ekipie) nie przełożyły się na frekwencję. Organizatorzy zapowiadają, że w kolejnej edycji jeden z komponentów DwuTaktu, czyli Muzyka albo Komiks, zostanie wymieniony na nowy, by przyciągnąć publiczność. Mamy przecieki, że nie chodzi o Komiks.

Warownia 3D i nie tylko

$
0
0
Kilka miesięcy temu na blogu Krzysztofa Adamina pojawił się trójwymiarowy model warowni zbójcerzy. Wyglądał super, więc spieszno nam było pokazać go Na plasterkach. Autor prosił jednak o cierpliwość. Czekaliśmy, czekaliśmy... i przez cztery miesiące na nic nowego się nie doczekaliśmy, pokazujemy zatem to co do tej pory powstało. Dla porównania wrzucamy fragment legendarnego wzornika Janusza Christy.


Jak twierdzi autor, powyższe prace powstały w 2004 r., jest to więc jedna z najstarszych wirtualnych budowli z "Kajka i Kokosza". Przypomnijmy, że projekt Parku Rozrywki Fantasia również pochodzi z roku 2004, film Virtual Magic z 2006, a Mirmiłowo Filipa Bąka jest chyba jeszcze późniejsze.


W 2014 r. Krzysztof Adamin wrócił do tematu i zaczął przymierzać się do modelu Kokosza, ale z tego co wiemy, nie ukończył prac. Na pierwszej ilustracji widzimy bardzo wczesną wersję, na drugiej - nieco późniejszą, wykonaną na podkładzie szkicu Christy do filmu animowanego.


Trzeba przyznać, ze ta druga wersja jest już całkiem niezła, w każdym razie lepsza niż Kokosz Artura Ćwiklińskiego, o którym pisaliśmy dwa lata temu. Przy okazji warto też rzucić okiem na tajemniczy projekt, który w 2004 r. pojawił się na stronie agencji reklamowej "Epoque Arte" z Elbląga i dość szybko został zdjęty. Dziś nie ma go nawet na Waybacku, ale nam udało się w porę zapisać kilka plików. Niestety nie mamy pojęcia co to miało być i czy zostało zrealizowane.


Do kompletu wirtualnych wersji "Kajka i Kokosza" brakuje nam już tylko próbek Marka "Ruprechta" Lewszyka. Marek niedawno się do nas odezwał i przysłał nam mnóstwo niesamowitych materiałów, w tym dwie gry flashowe i kilka nieznanych prac Janusza Christy. O wszystkim tym wkrótce napiszemy, a tymczasem prezentujemy kilka niepublikowanych projektów Ruprechta z 2002 r.

80

$
0
0
Janusz Christa kończyłby dzisiaj 80 lat. A tu jako radosny 60-latek podczas sesji popularno-naukowej "Komiks" w krakowskim klubie Rotunda.

Janusz Christa i Piotr W. Cholewa, nasz czołowy tłumacz SF. W tle ja z idioten kamerą.

Janusz Christa i Tomasz Kołodziejczak przeglądają mój segregator z wycinkami.
Pięć lat później Tomek został wydawcą Janusza.

Autorem zdjęć jest Maciej Parowski. Następny wpis będzie miał numer 500.

500+500+80

$
0
0
Dzisiaj świętujemy podwójną pięćsetkę. Po pierwsze jest to nasz 500. wpis na blogu, a po drugie na fanpage'u stuknęło nam 500 lajków. Piękny wynik. Dziękujemy za klikanie, za ewentualne gratulacje itp.


A teraz wracamy do znacznie ważniejszego jubileuszu. Kto ostatnio śledził naszego facebooka, ten wie, że feta z okazji osiemdziesiątki Janusza Christy trwała ponad tydzień. Centralne uroczystości odbyły się na Esensji. Dostojny Jubilat z oczywistych względów nie pojawił się. Reprezentowała go wnuczka Paulina, i to bardzo godnie (patrz: wywiad pt. "Mam chyba trochę żal..."). W obchodach wziął także udział kwiat polskiego komiksu, dedykując Jubilatowi własnoręcznie wykonane laurki. Część rysowników złożyła hołd Mistrzowi na Esensji, inni na własnych blogach, profilach, czy co tam kto miał. Dla nas było to prawdziwe El Dorado - kolekcja wzbogaciła nam się o kilkanaście nowych fanartów, które niniejszym publikujemy.

Norbert Rybarczyk (Esensja)
Marcin Ponomarew (Esensja)Adam Święcki (facebook)
Piotr Nowacki (blog)
Rafał Trejnis (Esensja)Maciej Prożalski (Esensja)
Noitego.pl (Esensja)
Leszek Wicherek (blog)Łukasz Kuciński (blog)
M. Fitzner (Esensja x 2)

Spośród wszystkich jubileuszowych inicjatyw najbardziej spodobała nam się akcja zbierania lajków na rzecz pomnika Kajtka i Koka przy sopockim molo. Nie wiadomo czy coś z tego wyjdzie (z ławeczką się nie udało), ale kliknąć nie zaszkodzi.


Aha, i jeszcze tydzień temu mieliśmy "okrągłą", czwartą rocznicę założenia bloga, ale to żaden jubileusz.

80 c.d.

$
0
0
Dziś mały suplement do poprzedniego, potrójnie jubileuszowego wpisu. Huczne obchody 80. rocznicy urodzin Janusza Christy przeciągnęły się na Esensji aż do końca lipca. Tylko pozazdrościć takich fanów! Oto ostatnie już (chyba) tegoroczne laurki dla Mistrza.

Adam Święcki

Norbert Rybarczyk (Esensja)Jarek Kozłowski (Esensja)

Prace Adama Święckiego, utrzymane w klimacie "Przebudzonych legend", są początkiem całej serii fanartów, a docelowo komiksu. Można je kupić na Allegro, razem z portretem Kaprala, który prezentowaliśmy w ubiegłym tygodniu.

Kajko i Kokosz podbijają Japonię

$
0
0
Gdaś donosi:

1.
Dzisiejszy przegląd internetu zaczynamy od prawdziwej sensacji, czyli dziwnej kariery, jaką Kajko i Kokosz zrobili w kraju kwitnącej wiśni. Nie będziemy spoilerować, szczegóły sprawdźcie sami pod adresem kajkoikokosz.com.

2.
Legnickie Centrum Kultury zaprasza na nową edycję wystawy "Kajko i Kokosz - najdzielniejsi woje Mirmiła". Kurator Wojtek Łowicki zapewnia, że znalazło się na niej znacznie więcej eksponatów niż w Jastrzębiu Zdroju. Ekspozycja jest już dostępna dla zwiedzających, można ją oglądać w Galerii Satyrykon (Rynek 36) do 6 września. Wernisaż odbędzie się w czwartek 14 sierpnia o godz. 18:00. Wstęp wolny! Więcej informacji znajdziecie na stronie organizatora.


Tuż przed wernisażem, o godz. 14:00, dr Tomek Marciniak wygłosi okolicznościową prelekcję, zaś Paulina Christa opowie o swoim dziadku i poprowadzi komiksowy konkurs z nagrodami.

3.
W październiku (czyli na łódzki MFK) Egmont wyda aż pięć komiksów z konkursu im. Janusza Christy. Będą to:
- "Lil i Put. Jak przelać kota do kieliszka?", M. Kur, P. Bednarczyk,
- "Kubatu. I tak nie uwierzysz", P. Surma, J. Syty,
- "Rysiek i Królik. W szortach", Ł. Piotrowicz, K. Budziejewski, K. Urbaniak,
- "Tomek i Jacek. Piraci z Lua Lua", M. Chojnacki, J. Grochola,
- "Wszystko będzie dobrze", J. Misiak.
Każdy komiks w takiej samej cenie 24,99 zł. Swoją drogą, aż się wierzyć nie chce, że polscy twórcy są w stanie zrobić album w mniej niż pół roku.


4.
Teraz będzie przerwa na reklamę, a właściwie autoreklamę. Na portalu WAK ukazała się bardzo długa recenzja najnowszego numeru "AKTu". Z braku miejsca zacytujemy tylko najciekawszy fragment (wytłuszczenia są nasze, żebyście wiedzieli na co zwrócić szczególną uwagę):
Na "DwuTakcie" po raz pierwszy przyznano wyjątkową nagrodę - "Złoty Puchar im. Janusza Christy". Trafił on w godne ręce - wyśmienitej drużyny bloga "Na plasterki". Jedynej w Polsce grupy pasjonatów, którzy tak profesjonalnie przybliżają znane i mniej znane fakty z życia twórcy "Kajka i Kokosza". Kto jeszcze nie zna tej mega ciekawej stronki, niech koniecznie to nadrobi.
No!

5.
Lato z radiem jest już passé. Tegoroczne hasło brzmi: lato z radiem i z komiksem. W każdy czwartek bydgoskie radio PiK nadaje pogadanki dr Tomka Marciniaka pt. "Historie z obrazkami". W kolejnych odcinkach Pan Doktór omawia najlepsze komiksy PRL-u. Na ten sam temat Bartek Biedrzycki opowiadał na antenie ogólnopolskiej Trójki w audycji "Do południa". Klikajcie w linki, wszystkie nagrania dostępne są online.

6.
Teaser trzynastego filmu o przygodach Gala Asteriksa pt. "Osiedle bogów" trwa tylko 40 sekund. Słabiutko... Jak nasi nakręcili teaser "Kajka i Kokosza", to trwał całe 15 minut.


7.
"Na koniec jedno życzenie. Chciałoby się, aby Egmont poszedł za ciosem i w podobnej formie - twarda oprawa, dodatki - zaprezentował również Kajka i Kokosza..." To nie my, ale Andrzej Kłopotowski z portalu Independent. My się pod tym tylko podpisujemy.

Projekt X

$
0
0
Niedługo po pogrzebie Janusza Christy, w styczniu 2009 r., przy wsparciu stowarzyszenia Contur pojechaliśmy do Sopotu, by skatalogować rysunki Mistrza (my, tzn. Hegemon i Kapral). Mając za sobą autorytet Conturu i status oficjalnych wysłanników, spotkaliśmy się z ogromną życzliwością ze strony Pauliny Christy i jej mamy. Praca szła niezwykle sprawnie i w ciągu zaledwie jednego dnia udało nam się spisać i skserować lwią część szpargałów po Januszu. Szczerze mówiąc nawet nie zajrzeliśmy do pudeł z oryginalnymi planszami i paskami. Naszym głównym celem była opasła teczka z napisem "śmietnik", w której Christa trzymał swoje stare szkice - taki święty graal dla fanów.

Jako badacze-amatorzy zawsze uważaliśmy, że pierwsze przymiarki, studia postaci, niedokończone projekty, czy odręczne notatki autora są znacznie ciekawsze od produktu finalnego. Owszem, oryginał też może być interesujący, jeśli np. różni się od wersji opublikowanej, albo gdy autor opatrzył go adnotacjami. Tymczasem ze szkicu prawie zawsze można wyczytać coś nowego: prześledzić proces twórczy, odgadnąć inspiracje, powiązać nie do końca jasne fakty, a czasem nawet rozwiązać jakąś pasjonującą zagadkę. Dlatego uznaliśmy, że trzeba zrobić wszystko, żeby ten materiał zachować do ewentualnych przyszłych analiz.

Drugim etapem zadania, tj. skanowaniem szkiców, zajął się już Bogdan Ruksztełło-Kowalewski razem z Arkiem Salamońskim. W parę miesięcy wykonali gigantyczną robotę, której efektem stało się kilka płyt DVD, wypełnionych nieznanymi rysunkami. Od tamtej pory część materiału zdążyła wypłynąć na powierzchnię: a to w naszym "Powrocie do gwiazdozbioru Oriona", a to w komiksach Egmontu ("Kajtek i Koko w kosmosie", "Gucek i Roch"), a to na wystawach Wojtka Łowickiego. Niedawno ogromną partię pokazaliśmy publiczności Dwutaktu, jako tło do naszej rozmowy z Pauliną Christą. I właśnie podczas przygotowywania prezentacji na toruńską imprezę wypatrzyłem coś, co wcześniej mi umknęło. Voilà:


Na pierwszy rzut oka jest to zwyczajny szkic do "Kajtka i Koka w kosmosie", a konkretnie do odcinków 532-541, drukowanych na początku 1970 roku. Ale kiedy przyjrzymy się obrazkowi dokładnie (klikajcie, żeby go powiększyć), znajdziemy na nim coś jeszcze, chociaż nie do końca wiadomo co. Na przykład cyferki, z pozoru zupełnie nieistotne.


Domyślacie się o co tu chodzi? Jeśli nie, przyjrzyjcie się tym dwóm rysunkom. Teraz wszystko powinno być jasne.


Tak jest! Mamy tu pierwsze udokumentowane przymiarki Janusza Christy do filmu animowanego. Najpierw autor wyliczył, że krok składa się z czterech klatek, a potem próbował narysować kolejne fazy ruchu. W roli głównej obsadził rzecz jasna Kajtka-Majtka, tylko jakby młodszego i bardziej przytulaśnego, w sam raz do telewizyjnej dobranocki. Tak więc kiedy w 1971 r. czytelnik "Dookoła świata" postulował nakręcenie kreskówki o Kajtku i Koku (pisaliśmy o tym tutaj), Christa był od dawna gotowy na taką propozycję.


Obliczenia Christy były zresztą zupełnie poprawne. Przy 12 klatkach na sekundę ustawienie postaci zmienia się co klatkę, a przy 24 - co drugą. I rzeczywiście daje cztery kadry na krok. Widać to na powyższym diagramie.


Na innym kartoniku Christa narysował kilkanaście par ust w poszczególnych fazach mowy. Obok znajdujemy studium czteropalczastych dłoni, typowych dla kreskówek. Słupek z mnożeniem to zdaje się ilość kadrów na minutę filmu. Kosmicznego samochodu nie udało mi się rozpoznać, za to po drugiej stronie karteczki znalazłem szkice Felpa w rolkobutach (odc. 542), a zatem ten i poprzedni szkic powstały dokładnie w tym samym czasie.

Tu drobna uwaga na marginesie - jeśli wpadnie Wam w ręce oryginał Christy, nie zapomnijcie obejrzeć go od spodu. Mistrz szkicował nie tylko po obu stronach papieru, ale także po drugiej stronie komiksowych pasków. I to bynajmniej nie z powodu skąpstwa. W gospodarce permanentnego niedoboru tak trudno było zdobyć brystol, że rysownik musiał wykorzystywać każdy jego skrawek.


Zajrzyjmy teraz pod spód pierwszego kartonika, tego z chodzącym Kajtkiem (powyżej). Jak widać, na odwrocie też jest cały zarysowany. Mamy tu szkice do tych samych odcinków o Orionidach oraz trzy dodatkowe postacie: dwóch panów w marynarkach i chudego chłopca w sweterku. Z całą pewnością nie są to bohaterowie "Kajtka i Koka w kosmosie", choć - o ile nam wiadomo - w tym czasie Christa nie pracował nad żadnym innym projektem. A może pracował, tylko z tego projektu nic nie wyszło? Hipotezę tę zdają się potwierdzać tajemnicze kolorowe rysunki, opublikowane w magazynie "Czas" z roku 1978. Widzimy na nich tego samego chudego chłopca, tyle że w harcerskim mundurku zamiast sweterka.

Tę scenkę Christa skopiował na okładce kalendarza 1987

W "śmietniku" znaleźliśmy jeszcze jeden rysunek z tej serii, z całą pewnością najlepszy. Co za kompozycja, co za kolor! Prawdziwa rewelacja.


Christa utrzymywał, że rysunki z "Czasu" powstały jako portfolio dla "Świata Młodych". Jest to mało prawdopodobne, mówiąc oględnie. W roku 1970 "Świat Młodych" nie miał jeszcze działu komiksowego, a Christa nie miał zamiaru opuszczać "Wieczoru Wybrzeża". Wiadomo, że sopocki twórca nie zwykł pracować nad niczym, czego nie dałoby się potem sprzedać. Dlaczego więc zadał sobie aż tyle trudu? I skoro nie do reklamowego portfolio, to do czego było mu to potrzebne?

Możliwości są dwie - albo chodziło o ilustracje książkowe, albo o szkice koncepcyjne do filmu animowanego. Nie bardzo wierzę w pierwszą opcję, bo trudno mi sobie wyobrazić książeczkę dla dzieci z obrazkami o bandziorach (tzn. teraz tak, bo teraz to się nazywa "picturebook", ale nie w roku 1970). A zatem film? Być może, ale zanim wydamy werdykt, rzućmy okiem na kolejne postacie, wciśnięte pomiędzy szkice z "Kajtka i Koka w kosmosie".

Odc. 210-282
Odc. 333-447Odc. 658-666
Odc. 925-961Odc. 1060-1096

Śmiało można przyjąć, że wszystkie prezentowane dziś rysunki powstały w latach 1969-1971. Najciekawszy z nich, będący niejako podsumowaniem całego "Projektu X", zostawiłem na deser. Są na nim wszystkie kluczowe elementy: marynarze, czteropalczaste dłonie, paskudne gęby i zwierzęcy bohaterowie. Brakuje tylko chudego chłopca i jego kolegi, ale być może w międzyczasie koncepcja się zmieniła. Niestety, obrazka nie udało mi się umiejscowić w czasie, za to jestem na 100% pewny do czego miał służyć.


Jest to tzw. "comperative size model sheet", standardowy dokument w animacji, mający na celu uchwycenie proporcji między postaciami. I znów Christa wykonał robotę bardzo poprawnie, wystarczy porównać z analogicznym szkicem do "Goryla Magilli" z roku 1964 (Hanna-Barbera).


Proporcje są jednym z ostatnich etapów projektowania postaci do kreskówki. Wydaje się, że Christa gdzieś zapodział podstawową dokumentację, jaką powinny być arkusze ze szkicami poszczególnych bohaterów, w różnych rzutach i w rozmaitych pozach. Może należałoby ich poszukać w jakiejś wytwórni filmowej? Ale raczej nie w Polsce. Oto fragment wywiadu z rysownikiem, z tego samego numeru magazynu "Czas", o którym już dziś pisałem (1978):
- Czy nie myślał Pan o przeniesieniu tych historyjek do filmu? Bohaterowie komiksów Rene Gościnnego, przede wszystkim sprytny Asterix, na dobre zadomowili się w filmie.
- Owszem, przykład kusi. Bardzo chciałbym, ale do tej pory nikt w Polsce mi takiej współpracy z kinematografią nie zaproponował.
- Czy były zagraniczne propozycje?
- Były ze strony Szwedów, Jugosłowian i RFN. Proponowano nawet wyjazd, ale zrezygnowałem, bo chcę tworzyć w Polsce i dla Polaków. Ale być może ukażą się tam moje komiksy.
No proszę, a ja zawsze myślałem, że Christa mówił wtedy o propozycjach komiksowych, a nie filmowych. Ileż to się można ze szkiców dowiedzieć...

Projekt X: Recykling

$
0
0
Nasz artykuł o zagadkowej kreskówce wywołał ciekawą dyskusję, m.in. o związkach bohaterów "Projektu X" z innymi postaciami stworzonymi przez Janusza Christę. Sugestia jakoby chodziło o dzieciństwo Kajtka i Koka została z góry odrzucona przez Łukasza Kucińskiego. I bardzo słusznie. Pokrewieństwa należy szukać zupełnie gdzie indziej. Ale co ja będę się rozpisywał, lepiej od razu pokażę Wam "infografikę".


Obrazek nie wymaga chyba wyjaśnień, ale na wszelki wypadek przypomnę kto jest kim. Ci z lewej to Kuk i Ryk z komiksu "Kuku-Ryku" (magazyn "Przygoda", 1957-1958). W środku anonimowi bohaterowie "Projektu X" (ok. 1970). Z prawej oczywiście Gucek i Roch z... "Gucka i Rocha" ("Relax", 1978-1979). Hipoteza jest taka, że są to cały czas te same postacie. To jakby druga, odrębna od duetu Kajtek-Koko/Kajko-Kokosz linia wiecznych bohaterów Christy.


Blondynek Kuk i brunecik Ryk, dwaj psotnicy z "Przygody", byli pierwszymi komiksowymi postaciami stworzonymi przez Christę. Autor musiał mieć do nich spory sentyment, skoro po 12 latach postanowił ich wskrzesić. Aby sprostać wymaganiom lat 1970., od razu wysłał swoich siermiężnych urwisów do stylisty. Stąd harcerskie mundurki, długie spodnie, grzeczniejsze miny i groźniejsi przeciwnicy - oto Kuk i Ryk na nowe czasy.

Kiedy "Projekt X" upadł, chłopcy znów pogrążyli się w niebycie, aż do kolejnej okazji, jaką stworzył magazyn "Relax". Od lat próbuję lansować tezę (m.in. tutaj), że Gucek i Roch to nie kto inny jak dorosłe wersje harcerzyków z "Czasu" (Gucio i Rosio?). Ta sama postura, te same fryzury, podobne twarze, ubrania, a nawet przygody. Kiedy dodamy brakujący element z 1957 roku, wszystko układa się w całość. Krótko mówiąc: Gucek i Roch to Kuk i Ryk 20 lat później.


Jedyne co się nie zgadza to nos Gucka, który jednak na pierwszych szkicach do "Tajemniczego rejsu" był zupełnie inny, wypisz wymaluj jak u małego Gucia vel Kuka. Dopiero potem Christa postanowił nadać twarzy Gucka poważniejszy wyraz, złamał mu nos i przyczesał grzywkę. Podobieństwo dużego Rocha do małego Rosia vel Ryka nie budzi chyba żadnych wątpliwości.


Analogie nie kończą się na głównych bohaterach. W "Gucku i Rochu" Christa ogrywał te same bandycko-marynarskie tematy, co w porzuconym "Projekcie X". Nawet niektóre postacie drugoplanowe wyglądały jak żywcem skopiowane ze szkicownika sprzed ośmiu lat.


Czasami trudno nawet odróżnić szkice do "Projektu X" od szkiców do "Gucka i Rocha". Jedne i drugie wykonane są w manierze, którą sam Christa określał jako realistyczno-groteskową. Spróbujcie zgadnąć które z tych trzech twarzy zostały narysowane w 1970, a które w 1978 r.


Przyznam, że do tej pory sensacyjne wyczyny Gucka i Rocha nie wzbudzały we mnie entuzjazmu. Ale teraz chyba spojrzę na nich łaskawszym okiem i jeszcze raz prześledzę ich przygody, choćby po to, żeby sprawdzić co wyrosło z dwóch wesołych urwisów. Natomiast wszystkim rysownikom, którzy chcieliby zmierzyć się z tematem "Kajtek i Koko / Kajko i Kokosz Kids", zalecam obowiązkową analizę postaci Kuka i Ryka oraz Gucia i Rosia.

Kukuryku!

$
0
0
W lutym 1957 r. zaczął się ukazywać ogólnopolski tygodnik dla młodzieży pt. "Przygoda". Wydawcą była Rada Zakładowa "Życia Warszawy" i Rada Robotniczej Drukarni RSW "Prasa". Brzmi to strasznie i w środku też było strasznie. Strona tytułowa pisemka została wprawdzie skopiowana z "Vaillanta", ale na tym kończyły się podobieństwa z francuskim pierwowzorem. Przede wszystkim w "Przygodzie" było bez porównania mniej komiksów, za to więcej publicystyki i opowiadań. Zapewne dlatego, że zespół redakcyjny (pracownicy "ŻW") zarabiał na wierszówce.


Formułą magazyn przypominał ukazujące się wcześniej gazetki "Nowy Świat Przygód" i "Świat Przygód", ale przebijał je (byle)jakością komiksów. W poprzednich pisemkach przynajmniej starano się naśladować zachodnich komiksiarzy, a tutaj nikt sobie takimi głupstwami głowy nie zaprzątał. Weźmy choćby nowy odpowiednik "Placida i Muzo" pt. "Fik i Mik" (oba powyżej), przy którym odcinki "Pikusia i Mikusia" kalkowane w "Świecie Przygód" wydają się arcydziełem.

Żeby nie być gołosłownym - w tym czasie, tj. na początku 1957 r. komiksy z "Vaillanta" wyglądały tak:


A krajowe komiksy w "Przygodzie" - tak:

Plansze pochodzą ze strony Tomasza Goryckiego "Tytus de ZOO"

Widać, że nasi ilustratorzy nie zajrzeli nawet do "Vaillanta", chociaż był dostępny w KMPiK-ach. A jeśli już zaglądali, to na pewno z politowaniem i wyższością. Jednak polskim czytelnikom, którzy od 1949 r. byli na komiksowym głodzie, rysunkowo-scenariuszowa słabizna nie przeszkadzała. Nie przeszkadzał im też podłej jakości papier i druk. "Przygoda" od pierwszego numeru miała liczną rzeszę fanów, a 60-tysięczny nakład rozchodził się w mgnieniu oka. Pisemko przetrwało 98 numerów (1957-58), po czym na skutek odgórnej krytyki i nagonki w prasie zostało zamknięte za rzekomo szkodliwy wpływ na młodzież (czytaj: skończyła się gomułkowska odwilż). Zainteresowanych tematem odsyłamy do bibliografii na końcu posta.

Na tle takiej mizerii młody Christa nie musiał odczuwać żadnych kompleksów. Od dziecka obcował z komiksami, doskonale rozumiał ich język i (co najważniejsze) potrafił już nieźle się nim posługiwać. Brakowało mu "tylko" wykształcenia plastycznego i dorobku. Całe jego komiksowe portfolio składało się wówczas z amatorskich historyjek w dwóch zeszytach w kratkę, jednego stripa bez tekstu pt. "Kichaś" w "Wieczorze Wybrzeża" i prakomiksu "Opowieść o Armstrongu" w "Jazzie". Za to tupetu miał pod dostatkiem. Z pewnością pamiętacie jego słynną anegdotę o Szwedzie; przytoczymy ją tu w wersji z "Wyznań spisanych":
Żeby się dostać do "Przygody" napisałem do nich list i podałem się za starego reemigranta ze Szwecji, który tam rysował komiksy. A ja miałem wtedy 23 lata. Najpierw wysłałem im plansze czarno-białe, ale jak zażyczyli sobie kolorów, była wielka draka. Wtedy się robiło każdy kolor osobno, na oddzielnych planszach. Ja nie miałem zielonego pojęcia o co w tym chodziło.
- No więc niech pan przyjedzie do nas, zapłacimy za bilet, za hotel.
Kurczę, jak zobaczą moją gębę, to się zorientują, że z tą reemigracją to wielka lipa. No, ale już zdążyli chyba dwa odcinki wydrukować i podobno, nie chwaląc się, spodobały się. Kiedy wszystko się wydało, to się tylko obśmiali i przyjęli za dobrą monetę:
- Ma pan talent, dobra jest. Niech pan ciągnie dalej.

W mistyfikacji mogło pomóc Chriście jego egzotycznie brzmiące nazwisko. Inni rysownicy, o swojskich personaliach, nie mieli już tyle szczęścia. Adam Rusek w "Arenie Komiks" napisał:
Wśród odrzuconych znaleźli się np. doświadczony wrocławski rysownik Andrzej Celarek, Wiesław Fuglewicz (znany później rysownik satyryczny), Eugeniusz Koczorowski (jak Christa, z Sopotu, wielbiciel tematyki morskiej) i... szesnastolatek z Inowrocławia Jerzy Wróblewski.

Redakcja "Przygody" zaczęła publikować Christę już od 5. numeru, tj. od 15 marca 1957 r. Dla sopockiego rysownika "Kuku Ryku" był pierwszym komiksem autorskim, pierwszym komiksem humorystycznym i w ogóle pierwszym prawdziwym komiksem. Dlatego nie należy się tu doszukiwać precyzji i finezji, z których zasłynął chociażby w "Relaksie". Przygody Kuka i Ryka były proste jak konstrukcja cepa, rysunki szybkie i dynamiczne, a żarty mało wyszukane. Już sam początek dawał niezły "przedsmak" przyszłych atrakcji:


Kolejne gagi utrzymywały mniej więcej ten sam poziom: drażnienie zwierząt, rzucanie kotletami, walenie młotem w łeb itp. Plansze "Kuku Ryku" przypominały swoją chaotyczną kompozycją komiks "Les Avatars d'A.Bâbord" Gire'a, zwłaszcza na początku serii. W końcowych odcinkach Christa zaczął się już trzymać prostokątnych kadrów w stylu Arnala, co stało się nawet jego znakiem firmowym.


Zarówno Gire, jak i Arnal mieli sympatyczny zwyczaj rozpoczynania każdego odcinka od innej winietki. Absolutne mistrzostwo w tej zabawie osiągnął Gire w serii "La pension Radicelle". Christa przejął od nich tę pracochłonną manierę, ale tylko na potrzeby tej jednej serii. W następnych swoich komiksach nie miał na to ani czasu, ani miejsca.


Jednoplanszówki z Kukiem i Rykiem ukazywały się w "Przygodzie" bardzo nieregularnie. Christa równocześnie rysował kilka innych, realistycznych komiksów: "Opowieść o Armstrongu" dla "Jazzu", "Skarby starego zamczyska" dla "Głosu Wybrzeża" i "Koraka syna Tarzana" dla "Nowej Wsi". Ostatni, 11. odcinek "Kuku Ryku" pojawił się 26 czerwca 1958 r., czyli dwa tygodnie po premierze "Jacka O'Key" w "Wieczorze Wybrzeża". I to był największy plus tej historyjki. Publikacja w ogólnopolskiej "Przygodzie" otworzyła przed Christą drzwi do innych gazet, dając mu niesamowity impuls do dalszej kariery. Gdyby nie "Kuku Ryku", pewnie nigdy nie powstałyby przygody "Kajka i Kokosza", a już na pewno nie byłoby "Kakaryki", zbója Makarego oraz "Gucka i Rocha".

W albumie "Kajtek, Koko i inni" Egmont przedrukował odcinki 6-11. Pierwsza piątka, w której Christa zastosował szarości, dopiero niedawno została zrekonstruowana przez Łamignata, na podstawie materiałów gazetowych. Miejmy nadzieję, że znajdziemy je kiedyś w wydaniu uzupełnionym. Oto pełna lista epizodów:
  1. nr 5/1957 (15.III) - dłubanie w nosie,
  2. nr 19/1957 (21.VI) - prezent,
  3. nr 20/1957 (28.VI) - piłka nożna,
  4. nr 27/1957 (16.VIII) - ogród zoologiczny,
  5. nr 34/1957 (4.X) - lunatycy,
  6. nr 41/1957 (22.XI) - fotograf,
  7. nr 43/1957 (6.XII) - kelnerzy,
  8. nr 46/1957 (27.XII) - rakieta, tekst A. i M. Kulmryk,
  9. nr 5(51)/1958 (30.I) - zawody sportowe, tekst A. i M. Kulmryk,
  10. nr 23(69)/1958 (5.VI) - Makary w parku,
  11. nr 26(71)/1958 (26.VI) - narty wodne.
Żegnamy się naszym ulubionym cytatem z "Kuku Ryku".
Hegemon i Kapral

_______________
Lektura uzupełniająca:
- Marek Misiora "Przygody w »Przygodzie«", Zeszyty Komiksowe nr 7, 2007 (wersja PDF);
- Komiksy z "Przygody", strona Tomasza Goryckiego
- Adam Rusek "Życie »Przygody« albo fiku miku Kuku i Ryku", Arena Komiks nr 8, 2002;
- Adam Rusek "Tor z przygodami. 50 lat »Przygody«", Zeszyty Komiksowe nr 7, 2007.

Raport z Legnicy

$
0
0
Dziś o kajkoszowej wystawie prosto z paszczy konia, jak mawiają Anglicy. W roli konia gościnnie dr Tomasz Marciniak.
* * *

Galeria Satyrykon w Legnicy.

W galerii Satyrykon w Legnicy ma miejsce wystawa "Kajko i Kokosz – najdzielniejsi woje Mirmiła" (8 sierpnia - 6 września 2014), przygotowana przez niezawodnego Wojciecha Łowickiego. Wystawa to kilkadziesiąt plansz oraz trzy gabloty pokazujące już wydrukowane zeszyty, figurki bohaterów, stare Światy Młodych, oryginalne plansze i przybory Janusza Christy etc., którą w obecności kuratora i dyrekcji Legnickiego Centrum Kultury otworzyła, przygotowująca wystawę, pani Janina Szlempo, towarzyszyło białe i czerwone wino oraz pytania od gości, przeważnie dorosłych.

Dr Tomasz Marciniak na wernisażu wystawy "Kajko i Kokosz - najdzielniejsi woje Mirmiła".

Wernisażowy dzień - 14 sierpnia - to warsztaty rysowania bez rysowania Romka Maciejewskiego (ex. Awantura), konkurs z nagrodami ufundowanymi przez Egmont Polska, w którym wzięli udział przeważnie młodzi uczestnicy, prowadzony przez Paulinę Christę (stokrotka wyprawy do Legnicy) oraz błyskawiczna prelekcja w sześciu punktach Tomasza Marciniaka (ostatnio organizator DwuTaktu w Toruniu). Jako przyzwoitka w dalekim wyjeździe wziął udział Piotr "Śmiechu" Wojciechowski, miłośnik i znawca twórczości Janusza Christy (laureat konkursu "Komiks orbitalny 2013"). Satyrykon jest zainteresowany podobnymi imprezami w przyszłości.


Roman Maciejewski prowadzi warsztaty komiksowe.
Paulina Christa wręcza nagrody dla zwycięzców konkursu wiedzy o Kajku i Kokoszu.
Dr Tomasz Marciniak podczas prelekcji o komiksie polskim.

W drodze powrotnej zawitaliśmy do pobliskiego Lubina, gdzie na placu zabaw znajdują się naturalnej wielkości figury bohaterów komiksów Christy oraz fontanna z tryskającym wodą Milusiem, co szczególnie zainteresowało Kubusia (siedmioletni, obiecujący rysowniczo prawnuk Janusza), który doszlusował wraz z dziadkiem w ostatniej chwili, aby odebrać mamę z rąk nieudolnych deprawatorów.

Tomasz Marciniak

Lubin. Od lewej górą: Piotr Śmiechosław Wojciechowski, Romek Maciejewski, Kokosz, Tomek Marciniak.
U dołu - Kajko i Wojtek Łowicki.

* * *
PS. Fota zrobiona w ostatniej chwili, bo teraz figury w Lubinie wyglądają tak, dzięki pijanemu 40-latkowi. Facet przyznał się do winy, ale co z tego?

Foto: RegionFAN.pl

75


Zeszyty z Kokoszem

$
0
0
Dobra wiadomość na początek roku szkolnego. Już w październiku będzie można kupić Zeszyty z Kokoszem na okładce. Chodzi oczywiście o "Zeszyty Komiksowe", a autorem ilustracji jest Tomasz Samojlik.


Najbliższy, 18. numer magazynu poświęcony będzie komiksom dla dzieci. Redakcja serdecznie zaprasza rysowników oraz ilustratorów do współpracy przy oprawie graficznej. Do 15 września można przesyłać krótkie komiksy (od 1 do 4 plansz) lub komiksowe ilustracje, oczywiście na temat. Więcej wiadomości uzyskacie u źródła: redakcja[at]zeszytykomiksowe.org. Na ten sam adres należy wysyłać prace.

Kajko i Kokosz audio

$
0
0
Ale numer! Studio Sound Tropez właśnie zapowiedziało wydanie słuchowiska "Kajko i Kokosz: Szkoła latania". Przedsprzedaż już ruszyła, premiera 3 października. A oto trailer. Brzmi nieźle!


Maciejowi Szatko dziękujemy za niusa. A teraz oficjalna informacja prasowa:

* * *

Już w październiku będzie można posłuchać historii Kajko i Kokosza opowiedzianej głosem Piotra Fronczewskiego. W słuchowisku "Kajko i Kokosz. Szkoła Latania" usłyszymy m.in. Abelarda Gizę i Wojciecha Tremiszewskiego z kabaretu Limo oraz Agnieszkę Matysiak, Krystynę Tkacz, Jacka Braciaka, Arkadiusza Jakubika i Piotra Pręgowskiego.

Najsłynniejsza polska dziecięca seria komiksowa, po filmie animowanym, grach, przedstawieniu teatralnym i przekładzie na gwarę śląską, doczekała się także wersji dźwiękowej. Słuchowisko na podstawie albumu p.t. "Szkoła latania" autorstwa Janusza Christy powstało w warszawskim studiu nagraniowym Sound Tropez, które specjalizuje się w słuchowiskach na podstawie komiksów.

- "Kajko i Kokosz" to nasza pierwsza produkcja skierowana do młodszych słuchaczy, choć jestem przekonany, że ze względu na zabawne dialogi i wybitną grę aktorską będzie to rozrywka dla całej rodziny– mówi Michał Szolc, producent słuchowiska.

"Kajko i Kokosz" to seria komiksowa, w której główni bohaterowie, dwaj słowiańscy wojowie, mieszkający w grodzie kasztelana Mirmiła, dzielnie bronią Mirmiłowa przed Zbójcerzami pod komendą Hegemona i jego zastępcy Kaprala. "Szkoła latania" to pierwszy komiks z serii wydany w 1975 roku. Kasztelan Mirmił chcąc nauczyć sie latać na miotle wyrusza wraz Kajkiem i Kokoszem na Łysą Górę, do Wyższej Szkoły Latania. Ich nieobecność wykorzystują Zbójcerze i szykują się do kolejnego szturmu na Mirmiłowo...

Sound Tropez to kompleks nowoczesnych studiów produkcji i postprodukcji dźwięku, a także wydawca i producent słuchowisk oraz audiobooków. Studio specjalizuje się w tworzeniu słuchowisk na podstawie komiksów, do tej pory wydano dwie części "The Walking Dead", "Conana Barbarzyńcę" oraz "Thorgala".

Słuchowisko "Kajko i Kokosz. Szkoła latania" | Prapremiera: Międzynarodowy Festiwal Komiksu w Łodzi, 3-5 października | Premiera sklepowa: 16 października | Koncepcja i produkcja: Sound Tropez | Scenariusz: Grzegorz Brudnik | Reżyseria: Michał Szolc | Narrator: Piotr Fronczewski | Obsada: Abelard Giza (Kajko), Wojciech Tremiszewski (Kokosz), Agnieszka Matsiak (Jaga), Jacek Braciak (Kapral), Krystyna Tkacz (Lubawa), Arkadiusz Jakubik (Hegemon), Piotr Pręgowski (Mirmił), Miłogost Reczek (Łamignat) | W pozostałych rolach: Katarzyna Kwiatkowska, Tomasz Sobczak, Zbigniew Suszyński, Wojciech Żołądkowicz

Po pierwsze nie przeginać

$
0
0
W marcu obszernie i raczej zjadliwie komentowaliśmy wyniki konkursu komiksowego im. Janusza Christy. Kilka dni temu Egmont udostępnił przykładowe plansze nagrodzonych komiksów, ale w wersjach ostatecznych, które już niedługo przeczytamy w albumach. Okazuje się, że dość znacznie różnią się one od wersji pierwotnych, przygotowanych na konkurs. Sprawdźmy czy zmiany te wyszły komiksom na dobre.

Zacznijmy od "Kubatu" Jakuba Sytego i Przemysława Surmy. W wersji albumowej zniknęły egzaltowane teksty w stylu "dlaczego miasto jest tak bardzo... inne...?", zachwyty nad "kaskadami wody lśniącymi w słońcu" i irytujące westchnienia za mamą i tatą. Jeżeli cały komiks został tak "odgrzeczniony", to możemy być dobrej myśli.

Wersja konkursowaWersja albumowa

Porównajmy teraz plansze z komiksu "Rysiek i Królik"Łukasza Piotrowicza, Krzysztofa Budziejewskiego i Katarzyny Urbaniak. Tu z kolei widać zabieg odwrotny, czyli "odfajnienie" - scenę z dresiarzem zastąpił slapstickowy gag. I bardzo słusznie, bo w wersji konkursowej stanowczo zbyt dużo było bezsensownej agresji.

Wersja konkursowaWersja albumowa

W przypadku kolejnych dwóch komiksów przykładowe plansze albumowe zupełnie nie pokrywają się z konkursowymi. Wiadomo, że scenarzysta Michał Chojnacki dopisał do "Tomka i Jacka" wprowadzenie, w którym nie tylko uczłowieczył swoich antropomorficznych bohaterów, ale i osadził tę abstrakcyjną historyjkę w realiach bliskich czytelnikowi. Z kolei u Januarego Misiaka smętny szort "Wszystko będzie dobrze", opowiadający o zmyślonej żabce i rozwodzie rodziców, nabrał rozmachu i wyewoluował w opowieść fantastyczną.

"Tomek i Jacek""Wszystko będzie dobrze"

Czy Wy też odnosicie wrażenie, że wszystkie te zmiany są dość spójne? W komiksach dziecięcych niełatwo znaleźć złoty środek pomiędzy lalusiowatością i ziomalstwem albo codziennością i fantazją. A tu przynajmniej widać, że ktoś próbuje i czuć w tych poprawkach rękę Egmontu.

Cieszy też, że nie próbowano ingerować tam, gdzie nie trzeba było niczego poprawiać. Takim właśnie przypadkiem jest nasz faworyt, "Lil i Put" Macieja Kura i Piotra Bednarczyka, historyjka wyróżniona za wierność duchowi komiksów Christy.

Wersja konkursowaWersja albumowa

Jedno jest pewne: w październiku będzie o czym pisać.

19:30 - Dziennik

$
0
0
Dobry wieczór Państwu.


GOSPODARKA
W tym roku mija 20 lat od opracowania pionierskiej gry komputerowej, która rozsławiła polską myśl techniczną. Dziś tego typu produkty, wykonane wyłącznie według własnych, nowoczesnych rozwiązań, są naszą specjalnością eksportową, również do krajów drugiego obszaru płatniczego. Zapraszamy do obejrzenia krótkiego materiału filmowego.


KULTURA
Dostęp ludu pracującego miast i wsi do dóbr kultury wciąż pozostawia wiele do życzenia. Po ostatnim Plenum widać jednak pewne ożywienie również na tym odcinku. Dzięki uruchomionej niedawno ogólnopolskiej akcji wystawienniczej, mieszkańcy mniejszych ośrodków będą mogli zapoznać się z dziełami polskich artystów. Ciekawą ekspozycję zaprezentowano w Legnicy.


KRONIKA KRYMINALNA
Wandale i chuligani nie mogą już liczyć na anonimowość i pobłażliwość władz. Kto podniesie rękę na społeczną własność, musi spodziewać się kary wymierzonej z całą surowością. W Lubinie do walki z plagą wandalizmu postanowiono zaprzęgnąć najnowsze narzędzia, takie jak kamery i telerekording. Na efekty nie trzeba było długo czekać.


SPORT
Łukasz Kuciński ustanowił nowy rekord Polski w ilości fanartów. W piątej kolejce uzyskał wynik 175, zapewniając sobie prowadzenie w tabeli z łącznym rezultatem 241 okładek. Ku zaskoczeniu rywali, nasz rekordzista zapowiedział, że był to jego ostatni występ w tej dyscyplinie sportu. Działacze nie są w stanie wyjaśnić powodów niespodziewanej decyzji zawodnika.


I to już wszystko na dziś. Dziękujemy Państwu za uwagę i do zobaczenia jak zwykle o tej samej porze.

Tytus, Kokosz i A'Tomek

$
0
0
Jak Wam się podoba taki fanart? A teraz zgadnijcie kto go namalował. Podpowiemy, że w oryginale obraz ma wymiary 80x80 cm.


Autorem jest Mariano Lirman, 44-letni argentyński malarz mieszkający w Kostaryce. Ten i inne jego obrazy od wczoraj można oglądać w łódzkim Centralnym Muzeum Włókiennictwa. Wystawa prac Lirmana pt. "Wspomnienia" jest jedną z czterech ekspozycji towarzyszących 25. Międzynarodowemu Festiwalowi Komiksu i Gier. Więcej informacji znajdziecie na stronie CMW i w portfolio artysty.


Swoją drogą to bardzo ciekawe, że Argentyńczyk poradził sobie z bohaterami PRL-owskich komiksów znacznie lepiej niż wielu polskich rysowników. Nie przyszło nam to wcześniej do głowy, ale być może kontynuatora "Kajka i Kokosza" należałoby szukać zagranicą...
Viewing all 695 articles
Browse latest View live